Przepraszam za długie milczenie. To z powodu świąt.
Święta były lokalne. Biorąc pod uwagę, że liczy się każdy dzień, a święta dzieją się tam, gdzie ludzie otwierają drzwi, serca, podejmują wspólne działanie i mówią sobie ważne rzeczy, razem się śmieją, płaczą i obmyślają plany zmian, dni świąteczne mogą występować znacznie częściej niż kilka razy do roku.
Oczywiście nie codziennie, bo zatracilibyśmy ich smak. Choć z drugiej strony - ilekroć uda się zrobić coś w poprzek izolacji i samotności, wyjść poza schematyczność codziennych pretensji i roszczeń, podobno dzieje się coś w rodzaju świąt i to nie byle jakich*.
Lubię takie święta. Nie powodują ociężałości z przejedzenia, a człowiek czuje się dużo bogatszy i wyposażony w narzędzia walki z marazmem nawet najbardziej deszczowego poniedziałku.
*TU więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz