Prognoza pogody na pasku przeglądarki mówi, że jest -1, ale czuć jakby -5. To samo mogłabym powiedzieć po tym, gdy wszyscy rozjechali się do swoich spraw, a ja zabieram się do moich - niedoszłych i zaległych. Po takich dniach cieplarnianych, z tak ogromną ilością bycia ponad posiadaniem i produkowaniem, jest to szok termiczny.
Z ZUS-em więc bawię się w podchody nadal, zapominam dziś dla odmiany PESELu Skakanki, ale skoro kara i tak już nałożona (doprawdy zupełnie niedotkliwa), skupiam się na pogawędce z panią w okienku. Pani jest bardzo ciepła, po ciepłym krokiecie w bufecie czuję się zaopiekowana pod względem urzędowym także, gdy z wypiekami (był bowiem i barszczyk) od okienka odchodzę.
I tak mogłoby mi życie upływać, na konwersacjach, trzymaniu za rękę, omawianiu, burzy mózgów, planowaniu. Im mniej kwitów i formalności, im mniej usztywnienia i wyników, tym lepiej.
W międzyczasie ścigają mnie uczniowie, którym mój styl dydaktyczny tak bardzo się spodobał, że nie przyjmują do wiadomości, że nie wyrabiam godzinowo, i że poza pracą życie obecnie sklecam jak na zajęciach z garncarstwa w nowym kształcie i formie. Więc z czwórką oczekujących coś w końcu muszę postanowić.
Gdy postanawiam, jakby się trochę ociepla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz