czwartek, 26 stycznia 2012

co-dzień

Od kilku dni gorzej mi idzie z gotowaniem.

Za to Sąsiedzi z dołu wiele nas uczą. Dla przykładu wczorajszy wieczór spędzam w dziećmi w takim małym acz wygodnym salonie Lego, gdzie za niewielką opłatą składa się zestaw, na jaki tylko ma się ochotę. Więc robimy remizę i dwa wozy strażackie, a sąsiedzi zdanżają posortować klocki do wielkiego zamku i nawet poskładać basztę i most zwodzony.

Sąsiadka zaś, ktora jest fizjoterapeutką, rozpoczyna przywracanie mi postawy właściwej człowiekowi, gdy ewolucyjnie oddalił się od małpy. Coraz bardziej wyprostowana i człekokształtna, staram się pamiętać, przy siedzieć prosto nawet przy komputerze. No dobra, przy komputerze nadal siedzę krzywo, ale to tylko kwestia czasu - ogłaszam nam i Wam.

I idę robić kotlety, dla odmiany do naleśników i telegrzanek. Na dworze bowiem mróz siarczysty, całe minus trzy. Zabrakło mi warstw odzieży.

2 komentarze:

  1. Ja, jako sąsiad uczę się on mojej sąsiadki, Okruszyny, jak bezpiecznie jeździć samochodem po Wrocławiu. Choć, ta nauka w moim przypadku idzie mozolnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czy udało się Wam poskładać do końca zamek?

    OdpowiedzUsuń