czwartek, 21 czerwca 2012

intouchables

"Nietykalni." Ależ to był film.

Bo na koniec Andy zaproponował kino.

Nie tylko dlatego, że ja też uważam, że muzyka pop zakończyła się na Kool&the Gang oraz Earth, Wind & Fire. I nie dlatego tylko, że śmialiśmy się z Boskim dokładnie w tych samych momentach, nawet jak na sali było cicho i nie wszyscy jakby łapali.

I nie tylko dlatego, że powtarzaliśmy sobie cytaty po aktorach, jako starzy frankofilowie.

I nie tylko dlatego, że każdy z nas potrzebuje takiego "Murzyna" (przepraszam za słowo!) - takiego przyjaciela od nagłej potrzeby, który w jak trzeba da kopa w siedzenie albo rozśmieszy w najsmutniejszym dla nas momencie.

Fajna jest też ta myśl, że samemu też można być takim przyjacielem. Taką częścią także rodzinnego teamu.

A teraz idę plaskać komary obuwiem domowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz