Zbliża się ten deadline, który jest największym wyzwaniem: wakacyjna wyprowadzka wraz z ostatnim dzwonkiem.
Przechadzam się po domu w ten słoneczny poranek, z Grzybkiem, który poprosił: Mamo, poszukaj ze mną mojego portfela. Gdzie tam. Igła w stogu siana.
Synu, mówię, ja podobno gdzieś w korespondencji z banku mam nową kartę bankomatową. Pani ładnie ubrana na bankowo powiedziała mi, że miesiąc temu wysłali. Tak, latały tu ostatnio jakieś koperty, ale mimo iż prowadzę kolorowe życie epistolograficzne, korespondencja z urzędami nigdy nie wydawała mi się na tyle ciekawa, żeby otwierać.
A gdzie pakowanie? Sam stos książek czytanych obecnie chwieje się na pianinie. Jeszcze jeden tytuł i czytelnictwo runie za fotel. Jak to wszystko zabrać ze sobą?
Dziś dla odmiany, z powodu braku bagażnika (w nim ważna przesyłka), spakujemy się na wieś w kosmetyczki. Taki trening. Wolności od troski. Oby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz