Niebo zaciąga się, gdy odwiedzają nas sąsiedzi zza płota. Oni już po obiedzie, my między zupą a drugim. Potem kropi. Gdy pakujemy się - pada. Gdy oglądamy bezbramkową walkę Hiszpanów z Włochami - leje, i dobrze, że Boski napalił w kuchni węglowej.
Pod wieloma względami tutejszy standard jest wyższy niż w naszym miejskim mieszkaniu. Powierzchnia mieszkalna dwa razy większa. Powierzchnia trawy wokoło - nieporównywalna. I sznur między trzepakiem a płotem, na którym pranie po dwóch godzinach jest suche. Hamak z ptakami w stereo. Stół duży w kuchni, co służy tylko do jedzenia i siedzi się przy nim razem.
Jest nawet telewizor, choć nie jesteśmy entuzjastami. Swojego w mieście chwilowo nie mamy. I tak odbierał tylko jeden program. Obecnie został przekazany sąsiadom w strefie kibica.
Nic dziwnego, że z nieba kapie, gdy mamy wracać do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz