Czajnik szumi i zaraz pstryknie.
Okazuje się, że można wstać nawet godzinę przed wszystkimi, żeby zyskać dłuższy rozbieg. Bo niekiedy przecież już nie wiadomo, z której strony dnia zadłużyć się w dodatkowy czas i jestem przekonana, że Drogi Czytelnik te dylematy dobrze zna.
Więc na koniec długiego rozbiegu - poranna kawa. Starczy na dwie godziny przytomności po wczorajszym nocnym powrocie ze wsi. Potem trzeba będzie się wykazać większą pomysłowością. Może mi będzie trochę łatwiej, niż biegającemu ze spotkania na spotkanie Boskiemu.
Za pięć dni operacja wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz