Oznacza trzy minuty dla siebie. I pozwala cieszyć się sobą na raty. Najpierw zapach. Chcesz sprzedać dom? Zaparz kawę. Nabywca nie oprze się aromatowi. Choć ktoś powiedział, że mimo iż wymyślono sprzedaż domów o zapachu kawy, to nikt nie sprzedaje kawy o zapachu domu.
A potem, gdy gotowa, branie jej ze sobą. Pokój, kuchnia, pokój, łazienka, suszenie włosów, kawa, obiecywanej na opakowaniu pianki burzy włosów brak, ale jest burza myśli, bo jeśli kawa, to moment na przemyślenia.
I znowu pokój dzieci, biuro, kuchnia, pokój. Szukanie filiżanki, gdzie została, i dramat rozczarowania że pusta albo kawa już dawno zimna.
W towarzystwie niestety schodzi na drugi plan! Jeszcze zamawiana z karty - tak, wówczas sama ta radość artykułowania nazwy, a potem nagle ocknięcie, że filiżanka pusta i nie zostało żadne wspomnienie smaku. Bo uwagę skupiła na sobie rozmowa. Mimo bowiem iż jest tak wspaniała, przegrywa z kilkoma innymi rzeczami.
A jak nam się z Boskim Andym zbiorą trudne tematy, to bez kawy ani rusz.
Cudowny wakacyjny rytuał godziny codziennej rozmowy z udziałem kawy.
Bo ona łagodzi
też obyczaje.
Tym postem mnie kupiłaś:)) Mam z kawą tak właśnie:)))
OdpowiedzUsuń