środa, 12 grudnia 2012

2# poranny motywator

Dzwoni budzik. Myśl pierwsza: Przecież dopiero się położyłam. Myśl druga. Czy to naprawdę ja wybrałam tę okropną melodyjkę?

A potem że górnicy, sportowcy, pielęgniarki i siostry zakonne już dawno na nogach. Że za dwadzieścia siódma to wcale nie jest wcześnie. Że brak tętna jest tylko subiektywnym odczuciem. I szkoda, że nie wymyślono wyciągarek i pionizatorów, może tylko na jednej bajce, Wallace i Grommit.

Jeśli coś motywuje, to myśl, że pora na tete-a-tete - na białym (dobra, biały był sto lat temu) grubym dywanie z Cepelii w pokoju dziecięcym, z filiżanką kawy i Oremusem, czyli broszurą z czytaniami liturgii z dnia. Bo z Przyjacielem można przy kawie, z tego założenia wychodzę. Często starcza mi sił jedynie by mówić o bezsile, ale On się nigdy nie męczy. Więc słucham, co ma mi dziś do powiedzenia. Nie wyobrażam sobie innego początku. Nie wyobrażam sobie startu bez braku pewności, że jestem kochanym dzieckiem Boga.

A potem już bieg przez płotki. Żeby zdążyć na śniadanie w przedszkolu - taki cel pierwszej potrzeby. W śniegu wszystko zajmuje trzy razy tyle.

W pytaniu jest jeszcze o inspiracji. Osobie, która zainspirowała te poranki przy kawie, pozostanę dozgonnie wdzięczna. To pewne.

2 komentarze:

  1. Gosiu, uzależniasz mnie od siebie :) czyta się Ciebie cudnie- a fragment o braku tętna chyba podkradnę :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Pisanie bez czytania jest bytem okaleczonym... :) PS. Cieszę się, że udało się zachęcić parę do udziału w JA+TY=MY w Katowicach.

      Usuń