W ramach świątecznej wyprawy z Boskim do kina domowego, oglądamy taką komedię z "klubem anonimowych nadwrażliwców" w tle. Komedie francuskie, z ich swoistym poczuciem humoru, są u nas bowiem dobrze zadomowione.
Pomysł z formalną grupą wsparcia bardzo mi się podoba. Mam tylko problem taki, czy ta grupa społeczna nie powinna stworzyć jakiegoś silnego lobby. Walczyć o podniesienie standardów empatii. O ciszę w sklepach i centrach handlowych, w miejsce napastliwej muzyki. O więcej ciepła w kolejkach. O nienabijanie się z potrzeby zaopiekowania się ćmami, bezdomnym krzesłem czy porzuconą książką. O tolerancję dla wilgotnych oczu w kinie i niewyrzucanie z sali przed całkowitym i ostatecznym końcem napisów, gdy łapie się tę chwilę na powrót do siebie.
Niestety, jako grupa społeczna bojąca się własnego kichnięcia - nie jesteśmy w stanie wywalczyć wiele. Czasem za to lądujemy na terapiach, odwykach, zakładach zamkniętych, czarnych listach natrętów - lub żyjemy pod szklanym kloszem w bezpiecznej odległości od reszty.
Chyba że rozpoznajemy w swojej słabości - miejsce potencjalnie największej siły!
Z pozdrowieniami,
Anonimowy Nadwrażliwiec
och niestety nie da się tego wszystkiego zrobić świata który pędzi na złamanie karku
OdpowiedzUsuńwrażliwość to wielka siła:)
OdpowiedzUsuńchoć bezbronność jednocześnie..
wolę to niż gruby pancerz, czy zasuszone serce.
- jawny nadwrażliwiec:))
Ja już nie wiem, co wolę. Bo, jak mawiają, miękkiemu sercu powinno towarzyszyć wyjątkowo twarde siedzenie. :)
OdpowiedzUsuń