środa, 27 lutego 2013

God save the Queen

Krańcowe niewyspanie i reisefieber powodują, że właściwie człowieka bierze chęć szczera włączyć odcinek House MD i udawać, że nic nie ma w planie. Że już nie trzeba dopinać żadnych guzików, że jest jakieś życie w szablonie "normal", że się je, pije, śpi, czyta kryminały. I w mysią dziurę chciałabym wleźć, z ołówkiem i pomiętą kartką wyrwaną z którego bądź zeszytu.

W dodatku z czym do ludzi. Małżeństwem jesteśmy takim, jak filmy Bollywood - czasem słońce, czasem deszcz, ale żadna prognoza nie poda co i kiedy. Ciągle w drodze. Podobno jednak to dobra podstawa, by dzielić się doświadczeniem z innymi. Nawet z Wyspiarzami, u których, jak wiadomo, wszystko inaczej niż na kontynencie.


Rano rozpadły mi się buty. Do szewca niosę i błagam. Wiem, jaki zajęty. I on mi mówi, proszę Pani, nie tylko naprawię, ale jeszcze Pani fleki wymienię. I Pani te buty wypastuję. I ja w jednej chwili się czuję nie jak zajechany koń pociągowy, ale jak Elżbieta I i II razem wzięte.

To dziś najpiękniejszy epizod bajki o kopciuszku.


3 komentarze:

  1. Dacie radę!
    Bo kto, jak nie Wy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no a jakie ma być małżeństwo tylko czasem słońce czasem deszcz :) to takie normalne a co chciałabyś by było tylko słońce oj kochana tak się nie da hehe
    mnie kiedyś tez rozpadły się buty i tez szewc był miły a zrobił buty tak że o reanimacji 5 sezonów chodziłam i nadal były dobre ale poszły na emeryturę bo ile można

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze można jeszcze boso, ale w ostrogach... :)

    OdpowiedzUsuń