Po raz pierwszy od tygodni wychodzi słońce.
Zauważamy ten fakt wszyscy, przeprawiając się przez śniegi ku miejscu wyznaczonemu na uroczystości Gromady Skautów Europy. W tych okolicznościach spotykamy Opalonych i tylu dawno nie widzianych. Wszystkim słońca trzeba.
Gdy je czuję na twarzy, oczy mi się pocą. Niebywałe, nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś wyjdzie. Monochromatyczność bieli, czerni i szarzyzny wydała mi się już naszym losem, gdzie ani kawa, ani herbata, ani kaloryfer.
Więc jednak jest. I nawet jak nie widać, jest. Gdy ma się odpowiedni trening, można się do niego uśmiechać i przez piętra cumulusów, cirrusów i stratusów. Gdy się nie ma, rozkleja się, jak ja, na jego zapomniany widok.
Tak bardzo dziś łaskawe, lśni na niebie tak jasne, jak żaden folusznik wybielić nie zdoła.
oby tylko częściej przypominało nam o swoim istnieniu:)
OdpowiedzUsuń