Myli się wszak ten, kto myśli, że wyrośnie mi garb, gdy będę tak siedzieć i służyć za maszynkę do przerabiania polskiego na inne. Dziś, gdy obiad w ratach gotuję, pamiętam o tym, że mam misję zgoła inną. Zdobyć muszę klej do sztucznych rzęs, które mi Drogi Bliźniak onegdaj nabył w prezencie. Bliźniak bowiem uważa, że w życiu można także robić rzeczy bez praktycznego celu, albo raczej takie, gdzie praktycznym celem jest radość. Odmiana dla pracującej na ośmiu etatach Matki Polki.
Więc tak, zapisaliśmy się z Boskim na skautowski Bal z lat 60 i nie ma już wyjścia. Znaczy wyjście jest. Wieczorem. Poszukując kleju natrafiam na szampon błotny z glinką, ale rezygnuję. Na pytanie,czy jest lakier do włosów kolorze niebieskim, słyszę, że nie ma. Sukienka, którą uszyłam dwa lata temu - to raczej kusa kompozycja żarówiastych barw i nie wyobrażam jeszcze sobie. Rodzona babka by mnie nie poznała.
Dzwoni Opalona i w lumpeksie jeszcze spotykamy się szukać dodatków. Również na ten dodatek, jakim są nasi Mężowie, którzy na szczęście nie odczuwają wewnętrznej potrzeby, żeby wyglądać. To przydaje emocjonalnej równowagi.
Kleju do rzęs nie ma. Właśnie testuję na sobie właściwości dla skóry dziecięcego kleju madżik.
Gdybym jutro nie pisała, znaczy że pogotowie okulistyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz