sobota, 27 października 2012

monady Leibniza

Jesień zmieniła się w zimę zupełnie niespodziewanie. Na myśl o zmianie dekoracji na stałe zastanawiam się, czy dałoby się do wiosny po prostu nie musieć wychodzić z domu. Zawiesić w oknach kolorowe plakaty, w każdym pokoju inna pora roku, a jeśli zima, to tylko z jakiś słonecznych alpejskich stoków.

Monady Leibniza jednak czegoś nas uczą. Monady bez okien i drzwi.

Pytania, które stawiamy sami, kroki, które stawiamy sami, wydarzenia, którym czoła stawiamy sami.

Co by nie mówić o dyskomforcie tego stanu rzeczy - gdy jakieś próby skomunikowania swojej zawartości drugiemu to żałosny zupełnie spektakl - ta "immanentna separacja" jednak ma swoje dobre strony. Ta trudność, bądź co bądź pokazuje, jacy wyjątkowi jesteśmy.

Tak.

Zdecydowanie. Egzemplarze unikatowe.

I jeszcze wolni od opinii drugiego o nas, jak ktoś, kto właśnie wyszedł na spacer i jest wewnętrznie przekonany o tym, że to środek lata.

Wychyla nas to ku Temu, który jeden wie. Żeby tylko i On nie był czasami tak daleko.

2 komentarze:

  1. O... o, zima jest zła. Ale ta pora ciemna, smutna i herbaciana skłania ku filozofii. Jak wiemy, Cherry nie jest ortodooksyjną zwolenniczką Leibnitza.
    I myślę, że Najwyższy jest bardzo, bardzo blisko. Tylko lufcik trzaba uchylic, przestać się bac, że nam sniegu nawieje do środka.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja!!! Tylko mnie wylogowuje uparcie.
    Wiśnia

    OdpowiedzUsuń