Jesień zmieniła się w zimę zupełnie niespodziewanie. Na myśl o zmianie dekoracji na stałe zastanawiam się, czy dałoby się do wiosny po prostu nie musieć wychodzić z domu. Zawiesić w oknach kolorowe plakaty, w każdym pokoju inna pora roku, a jeśli zima, to tylko z jakiś słonecznych alpejskich stoków.
Monady Leibniza jednak czegoś nas uczą. Monady bez okien i drzwi.
Pytania, które stawiamy sami, kroki, które stawiamy sami, wydarzenia, którym czoła stawiamy sami.
Co by nie mówić o dyskomforcie tego stanu rzeczy - gdy jakieś próby skomunikowania swojej zawartości drugiemu to żałosny zupełnie spektakl - ta "immanentna separacja" jednak ma swoje dobre strony. Ta trudność, bądź co bądź pokazuje, jacy wyjątkowi jesteśmy.
Tak.
Zdecydowanie. Egzemplarze unikatowe.
I jeszcze wolni od opinii drugiego o nas, jak ktoś, kto właśnie wyszedł na spacer i jest wewnętrznie przekonany o tym, że to środek lata.
Wychyla nas to ku Temu, który jeden wie. Żeby tylko i On nie był czasami tak daleko.
O... o, zima jest zła. Ale ta pora ciemna, smutna i herbaciana skłania ku filozofii. Jak wiemy, Cherry nie jest ortodooksyjną zwolenniczką Leibnitza.
OdpowiedzUsuńI myślę, że Najwyższy jest bardzo, bardzo blisko. Tylko lufcik trzaba uchylic, przestać się bac, że nam sniegu nawieje do środka.
To ja!!! Tylko mnie wylogowuje uparcie.
OdpowiedzUsuńWiśnia