piątek, 19 października 2012

obserwacje (g)astronomiczne

Dzieci pokazują palcem srebrny rogalik na granatowym niebie i mówią jedno do drugiego, zobacz, widać jego resztę, tylko że w cieniu.

Jesień już dawno nie była tak ciepła tak długo. Gdy patrzę, jak ciągle zmienia kolor liści, ze złotego w sjenę paloną, rudy i kasztanowy, myślę sobie, jaka ona beztroska, zanim posiwieje gołymi gałęziami i szronem. Ciągle się cieszy tym, jak jest. Dear Jacket zachęca, starzejmy się z godnością, i tak, jesień w tym roku wyznacza standardy.

Tu na myśl mi przychodzą ubytki sylwetki, wychyły wskazówki wagi nie w tą stronę, choć przecież zgodnie z ruchem wskazówek zegara: lata wprost proporcjonalnie do kilogramów. Niewiele z godności, gdy ulubione spodnie czekają na lepsze czasy i jedyna nadzieja, że nie mieszczą się w menu moli.

Podobno przychodzi taki moment, kiedy człowiek musi coś zmienić, mając poczucie, że czas leci. Jedni mieszkanie, drudzy auto, trzeci - zapuścić brodę, jak czytam w książce pożyczonej od Renee. Ja bym ciągle chciała tylko umieć zmieścić w sobie to, co się dzieje wokół. Zrozumcie mnie dobrze: zmieścić w sobie, ale bez przechodzenia w kolejny rozmiar sweterka.

1 komentarz:

  1. ech tez bym musiała zmienic a co do spodni za małych sie wyzbyłam na rzecz nowych o 2 rozmiary wiekszych i wole potem kupic mniejsze niz ciagle mysleć musi byc mnie mniej
    zapraszam do siebie
    http://olguska84.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń