Boski na zmianę zmartwychwstaje i pada, i mówi, że umówił się na jutro z lekarzem, żeby go przesłuchał. Myślę, że ma to jakiś związek z oglądaniem odcinków "Czasu honoru,", które Mężowi sprezentowałam onegdaj, zrozumiawszy w miarę upływu lat, że pasji i zamiłowań drugiego nie należy oceniać, ale - wspierać. Jakkolwiek nie wydawałyby się odjechane.
Oczywiście równolegle trzeba zauważyć, że ma się własne zajęcia hobbystyczne, które z boku wyglądają różnie, a przecież nie porzucamy ich tylko dlatego, że Kowalski woli oglądać malarstwo Sasnala, a Nowak strzelać z łuku.
Weźmy pisanie. Powinnam zjeść zaległy obiad lub chociaż kanapkę, pomyśleć o logistyce jutrzejszego dnia, który rozpocznie się przesłuchaniem Boskiego przez lekarza. A piszę. Piszę jak świerszcz schowany za kominem. Ciepło, sucho, cicho. I nawet wentylatora, co chucha na procesor, nie słyszę. Znika i kurtyna z wypranych zmian pościeli. W kameralności okienka edytora tekstu - jak dziecko bawię się w berka ze słowami.
zamilowan druguego nie nalezy oceniac, ale - wspierac...
OdpowiedzUsuńKobieto, dotknelas istotnej czastki Prawdy (o zwiazku).
wspaniale
Takich rewelacji się można dowiedzieć na przykład na JA+TY=MY z plakatu na pasku menu obok. Choć chwilę potem zajmuje jeszcze wdrożenie w praktykę ;)
OdpowiedzUsuń