Pani doktor drukuje zalecenia. Dwa razy dziennie to, trzy razy tamto. Na końcu równoważnik zdania, jednowyrazowy: Leżenie.
Jak pogodzić leżenie ze zwykłym biegiem dni? Z komputerem pożyczonym (my own and my precious na OIOMIE), który w łóżku nie działa, a powinien, bo sprawy nie załatwią się same? Z koniecznoscią zakupu chleba i mleka, co właśnie się kończy? Z praniem, które wylazło już z łazienki i domaga się jakiś działań, gdy Skakanka szuka swoich ulubionych spodni? Z wychodzeniem w tą biel, co rozłożyła się wszędzie, jakby nie wadził jej mróz i zapowiadany dalszy spadek temperatury?
Zapasy czynię, chusteczek, proszków, planów. Czekam na powrót smaku kawy. Trochę jakby w tym zawieszeniu wymazanego śniegiem świata. Widać został skierowany do remontu, dlatego te porozkładane płachty. Życie zeszło do podziemia - to nie znaczy, że go nie ma. W sercu też wystarczająca ciepłota, by funkcje życiowe nie ustały.
I wiem, co przydałoby się w tych dniach najbardziej. Najprawdziwszy samowar. I jeszcze zeby podawał cytrynę.
Ty, Kochana, zdrowiej mi tu, raz - dwa!
OdpowiedzUsuńCo to za pomysły?
Może wezmę Średnią Niesforkę i przyjadę do Ciebie herbatki Ci zaparzyć, co?
oj My też chorujemy. buuu a u nas by się przydała taka cudna dostawa białego puchu.... bo ten już brudem zaszedł...
OdpowiedzUsuńZa dwa miesiące wiosna. Tego się trzymajmy.
OdpowiedzUsuń