Gdy rano wracam z wszystkich rund i Boski w przeziębionej piżamie mnie wita, głębokie poczucie niesprawiedliwości losu opycham od siebie i zapytuję:
Wiesz, jaka jest różnica między Tobą a mną?
No jaka?
Że gdybym to ja chorowała, Ty byś to wszystko zrobił i jeszcze zdążył mi przynieść herbatę do łóżka.
Boski bowiem wraz z otwarciem rano oczu zyskuje pełną jasność myślenia, która u mnie pojawia się dopiero wraz ze zmierzchem.
Ale jadę do pracy, jak co środę. W drodze za miasto po prawej mijam auto, które wisi na dachu nad rowem. Przy drzewie, a nie na nim. Wygląda tak, jak gdyby ktoś zapomniał go po prostu. Zaparkował, wysiadł w dość niewygodny sposób i nie pojawił się przez ostatnie dwa tygodnie.
Kolejne minuty spóźnienia doliczam myśląc o tym, że nie ma się co spieszyć.
Wracam i auta nie ma.
Widać przypomniał ktoś sobie.
ech...
OdpowiedzUsuńzawitalem tu dziwnie przypadkiem... i zaprawde mnie to urzeklo :)
OdpowiedzUsuń