Z trudem unoszę powieki i widzę, że Mąż obuwa mnie w buty. Jakże firmowe i szykowne. Jak najbardziej do biegania. W maratonach i pół, jak również hobbystycznie wokół bloku. Zapominam, że już od pół roku niczego podobnego nie trenuję, ponieważ mam niejakie problemy z motywacją. Na pewno nie dostanę złotego medalu, ani srebrnego, co bardziej twarzowy, a w takich sytuacjach nie wiadomo, po co się starać. Zwłaszcza że przebiegnięcie całej zimy w specjalistycznej masce z polaru nie pomogło (zawsze można powiedzieć, że mogło być bez tego jeszcze gorzej - kto wie).
Więc nie wiem czemu z butów się cieszę. Co za niesłychana niespodzianka. Mero powiedziała kiedyś, że kupi sobie takie, jak będzie biegać po 10 km trzy razy w tygodniu. I przecież nie lubię biegać. Bieganie jest samotne, nudne, męczące i wszyscy widzą, na co cię stać. Niech biegają silni i zdrowi, długodystansowi, utytułowani, którym brak tylko kwiatka do kapelusza, a nie wszystkiego, co pod kapeluszem bezpośrednio. Ale przecież muszę wypróbować buty, które na nogach zachowują się tak, jakby same biegały.
Kiedy?
piątek przed południem?
OdpowiedzUsuńale musiałybyśmy pobiec naprawdę szybko, bo potem się spieszę
(żarcik)
piątek przed południem na godzinkę?
ja ciągle w starych butach :)
Wyslalam smsa. Gdzie i kiedy mam się stawić pod pretekstem przeprowadzenia testu obuwia? ;)
UsuńNiech one nawet używane nie będą, te buty - firmowe i szykowne.
OdpowiedzUsuńNiech nawet stoją na półce wyłącznie jako element dekoracyjny.
Ważne, że są, że od Męża, że ucieszyły... :)))
Że ta 'jawa' okazała się tak miła :)))
To prawda.
Usuń