piątek, 27 września 2013

składki i zasiłki

Wezwana telefonem z ZUS, przybywam z duszą na ramieniu. Moje talenty biznesowe są tak ewidentne, że niebawem zapewne znajdę się na liście dwudziestu najbogatszych Polaków oraz wydam poradnik na temat.

Póki co, zgłaszam się do sali załatwień z obstawą. Oprócz kilku Bytów obecnych duchem jest ze mną Boski Andy, który ratuje mnie zawsze z opresji wywołanych kompletnym brakiem głowy do pism urzędowych. Pobieram z maszynki aż 3 numerki, by trafić do Pani M, tej z aniołem na wisiorku, który jakoś dobrze odzwierciedla jej dotychczasową wyrozumiałość dla mej urzędowej niepoczytalności .

Przychodzę dziś z grubszym problemem, zaczynam niepewnie.
Żona ma na myśli mnie, dopowiada Boski Andy.

A potem Pani ratuje mnie wszechstronnie i systemowo, zdobywa wszystkie dane, co do których pani z telefonu wieszczyła całkowitą niemożność. Podpisuję plik deklaracji. Po siedmiu minutach i siedemdziesięciu siedmiu wyrazach wdzięczności wychodzę na słońce, opierające się o ściany zakładu karnego naprzeciwko.

Skakanka po szkole wita mnie słowami, Mamo, jesteś przepowiadaczką przyszłości! Powiedziałaś  że dzisiaj będziemy grać w palanta i rzeczywiście na wuefie się uczyliśmy.

No tak. Słysząc wczoraj, że nasz domowy sportowiec uległ selekcji również do szkolnego klubu siatkówki, mówię: czyli najpierw będzie siatkówka, wieczorem  trening piłki nożnej, a pomiędzy może jeszcze nauka gry w palanta.

Jak to można coś palnąć.

2 komentarze:

  1. Ojej... aż mi się zachichotało z tej palantowej przepowiedni :)

    OdpowiedzUsuń