czwartek, 26 września 2013

please don't stop the music

Gdy wieczornie się słaniam, Skakanka wkłada obuwie sportowe i przypomina mi o złożonej nieopatrznie obietnicy. Że odbędziemy wspólne zajęcia aerobiku. A ponieważ słowność to punkt, co waży na moim honorze nawet wtedy, gdy wszystko inne leży, nie pozostaje mi nic innego jak poszukać w zbiorach zdartej płyty.

To co następuje potem przechodzi wyobrażenie mężczyzn w naszym domu. Boski Andy przezornie chroni się w świątyni dumania z gazetą, Grzybek zaś próbuje dokonać sabotażu wieszając się na mojej nodze i rzucając w nas kocem, w który zapatulony jeździł w wózku jako niemowlę. Nie wiem, jak sąsiedzi.

Przypominają mi się szalone sekretne chwile gospodyni domowej, gdy owa muzyka (wymienianie wykonawców łączyłoby się z pewnym obciachem*), włączona do samotnego sprzątania naszego eM, wyzwalała we mnie najbardziej estradowe instynkty. Niezapisane dla potomnych przeszły liczne sceny tańca nowoczesnego z użyciem kija od szczotki w charakterze mikrofonu, a przecież gdyby ktoś to sfilmował, byłby materiał do szantażu, jeśli postanowiłabym zostać dla przykładu znaną prawniczką.

I jeszcze dygresja. Podczas angielsko-polskiej rozmowy w synem podczas kolacji poznaję nowe znaczenie słowa łomen. A właściwie łommen. To mężczyzna z łomem.

*Rihanna? Dr Alban?? Groovystylerz??? Czyż nie dramat!!!

7 komentarzy:

  1. A co powiecie na DJ Bobo:-))))))?

    OdpowiedzUsuń
  2. Okruszyno,
    czas uczyć się języków obcych ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam świetną szkołę językową, Margaret Teacher, słyszałam ostatnio o takiej...

      Usuń
  3. Everybody klaszczą w ręce ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piter, czy u Was się tynk nie sypał podczas naszych zajęć?
      :)

      Usuń