Człowiek ma skłonnośc do wymyślania sobie cezur, po których zycie powinno wrócić do normalnego kształtu i biegu.
Jeszcze zrobić to i tamto, jeszcze skończyć projekt, jeszcze oddać zaległości, jeszcze przebyć anginę dziecka jednego i zapalenie ucha drugiego, jeszcze dzień temperatury, i przyjdą dni poweszednie.
Kinderbal się odbywa, wieszam jeszcze parnie i myję podłogi, i zadnych dobrych wieści od boskiego Andy'ego, który dzwoni zza miasta - nic nie przebiega według planu zwykłej grypy.
Wyobrazam sobie, jak z menazką rosołu chodzę do szpitala, albo mniej dramatycznie, grypę, co przechodzi w zapalenie tego czy owego i się martwię, i co mogę na odległość pomóc.
Ale nie planuję juz żadnych cezur. Gdyby normalność jednak w końcu przyszła, niech nas zaskoczy.
O jak tu ładnie:)
OdpowiedzUsuńczytana
Pani z tacą wpływała na mnie jakoś tak przygnębiająco, z tą swoją doskonałością wypisaną na czole;)))
OdpowiedzUsuń