Boski Andy w trasie na wieś, obok spokojna obecność dzieci w ogromnie ważnych tematach porannych zabaw, a ja - w placku słońca przy stole pod oknami, prezentującymi jeszcze ciągle jesienne dekoracje - czytam Izajasza.
I pamiętam, że kiedyś czytywałam więcej i bardziej, widać po pokreślonych stronach i notatkach na marginesach. Ale dzisiaj w placku słońca też czytam, jak gdyby pierwszy raz, o tym, że mam polisę od najgorszych nawet rzeczy, jakie hipotetycznie mogłyby mnie w życiu spotkać:
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o Tobie!
Oto wyryłem Cię na obu mych dłoniach*
I wiedza na temat basic facts of life mi się jakoś natychmiastowo porządkuje, już nie w stronę nagrobka, ale raczej w stronę przejścia na drugą stronę. A tam czekają kochające ramiona, tam wpadnę prosto w dłonie, na których rozpoznam moje własne imię.
*Iz 49,15
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz