sobota, 7 listopada 2009

we're gonna have a party

Porządkuję na cześć gości stosy odzieży tu i tam, napotykając zwłaszcza kurtki w ilościach wskazujących na to, że jeteśmy rodziną dziesięcioosobową.
Tak oto padłam ofiarą własnej zapobiegliwości, kurtki nabywszy dzieciom przejściowe, ciepłe i narciarskie, oraz kombinezony, w rozmiarach od teraz do pierwszej klasy gimnazjum, jak sądzę. Trafienie z rozmiarem wydaje się moim słabym punktem. Niestety, zginęły mi paragony, więc zwroty nie wchodzą w grę. Cóz, w dobie kryzysu jedni inwestują w złoto, inni w odziez zimową. Z pewnością jednak przez najbliższych co najmniej pięć lat problem, czy dziecko ma kurtkę, nie będzie mi spędzał snu z powiek.
Wysyłam boskiego Andy'ego po ryz do sałatki, parboiled, i uprzedzam, iz polskie ekspedientki tłumaczą, iz to ryz paraboliczny. Andy mówi, to jeszcze nic, pracuje z nim była agentka biura podrózy. Tam często ludzie przychodzili kupować wczasy, tylko, proszę pani, zeby było all exclusive.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz