poniedziałek, 9 listopada 2009

szpital na peryferiach

Zwycięstwo ogłosiłam na wyrost i przedwcześnie.
Kolejny kilogram Skakanki wypocił się w jej dresik, skwiercząc przy trzydziestu dziewięciu stopniach, i wreszcie przyszedł kolejny lekarz, ale tym razem pediatra, znany nam od urodzenia dzieci, któremu zawsze dajemy prawo posiadania ostatniego słowa.
No i mamy nowy antybiotyk, stary był w za małej dawce.
Zawiodły braki w znajomości podstaw arytmetyki. Być moze laryngolog, co tamten lek wypisywał w zeszłym tygodniu, był bardziej jakby humanistą. A doktor, co był wczoraj, jakby nie zwrócił na to uwagi. Ale pamiętam mu, że wiedzial, co to są pet szopy, gdy zobaczył całą ich kolekcję u Skakanki.
Nikt nie jest perfektem. Poza naszym pediatrą, ma się rozumieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz