sobota, 14 listopada 2009

happy (birth) day

Boski Andy wyjeżdża z rana, zaopatrzony w prezent urodzinowy z okazji własnej, na cykliczne warsztaty organizowane z przyjaciółmi, które mają ulepszyć komunikację w rodzinie i szczęśliwie przeprowadzić nas przez nadchodzący kryzys wieku średniego. Dzieci płaczą, tata nie jedź, i to jakby pierwsze owoce warsztatów prorodzinnych, mówię w drzwiach. Dopiero gdy zamykają się za nim drzwi i machamy jeszcze przez okno, dociera do mnie powaga sytuacji. Kolejny dzień w czterech ścianach z rekonwalescentami, z rytauałami mycia rąk, posiłków, wylałem, rozsypałem, wyprałam, posprzątałam.
Ale nie, dziś bedzie inaczej. Wyciągam z torby nabytą wczoraj trzypłytową rabankę dance i ubieram się w strój sportowy. Ogłosiłam bowiem kampanię walki z otyłością, po tym, jak ubrawszy się w spodnie wizytowe dostrzegłam, ze zabezpeicza mnie osobisty wał przeciwpowodziowy (zwany potocznie obwarzanką). Gdyby dziś ktoś mnie wrzucił do wody, byłabym niezatapialna.
Zatem koniec słuchania bajek grajek, podkręcam basy w rąbance i ćwiczymy, choć dzieciom akurat potrzebne tuczenie.
To pierwszy dzień mojego nowego, zdrowego stylu życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz