wtorek, 24 listopada 2009

ozdrowieniec

Boski Andy mówi, ze podczas pięciu dni horyzontalnej izolacji na okazję grypy, przezył głęboką wewnętrzną metamorfozę. Przyglądam się i w rzeczy samej, wokół niego jakaś taka aura, spokój, wyciszenie, ale zaraz przypominam sobie, ze przeciez nigdy nie cechowała go nadmierna wybuchowość, więc raczej mamy nieco wycieńczoną wersję boskiego Andy'ego sprzed choroby.
Boski Andy mówi, że wszystko sobie przewartościował i koniec z przepracowywaniem się, wyścigiem szczurów - choćby tylko wirtualnym - oraz ogladaniem tv.
Nie wiem, co tesciowa podawała boskiemu w rosole i czy jednak nie mieliśmy do czynienia z jednostką chorobową H1N1, bo zmiany są zgoła rewolucyjne.
Boski Andy miast korespondować z łózka z korporacją, gdzie dotąd bywał niezastąpiony, ściąga z wrzuty.pl wszystkie wersje piosenki Quasimodo, Belle, wykonując którą Garou w przebraniu wygląda jak zywcem wzięty z inscenizacji klas I-III (nauczanie początkowe). Po czym otrzymujemy wiadomośc od dostawcy sieci bezprzewodowej, ze obcinają nam internet z powodu przekroczenia limitów. Równie dobrze mogę iśc na kolejne trzytygodniowe L4, bo bez sieci moja praca tłumacza nie ma racji bytu.
Boski Andy tłucze mi orzeszki laskowe i przeprasza za sentymentalne swe usposobienie, które spowodowało zaistniałą sytuację. Potem ptarzy w lustro i mówi, ale trochę jestem taki Karpiel-Bułecka.
Odpowiadam, ze bardziej Bułecka i zaczynam podejrzewać, iz utrzymująca się długo gorączka spowodowala nieodwracalne zmiany w mózgu. Boski Andy nie oponuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz