sobota, 21 listopada 2009

home alone

Od dwóch godzin nie śpię i myślę.
O czternastej przychodzi jedenaścioro dzieci na kinder bal i to bedzie dreszczowiec kandydujący do złotej palmy.
Boski Andy złożony grypą w naszej prowizorycznej izolatce. Pani doktor powiedziała mu wczoraj, że jeszcze dzisiaj będzie się czuł równie źle, jak przez ostatnie dni i boski Andy tego się trzyma, wziąwszy do łózka gazetę. Zaraz wyjedzie do swoich rodziców za miasto, by nie stwarzać zagrożenia epidemiologicznego. Takie to mamy boskie oblicze "świńskiej" grypy.
Szukam po sieci przepisu na pizzę.
W głowie układam program zabaw i prac plastycznych.
Nie wiem, od czego zacząć sprzątanie.
Szukam Zosi, która to za mnie ochoczo zrobi i jeszcze skoczy na ostatnie zakupy. Zosia wyszła, chyba placiłam jej za mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz