piątek, 30 kwietnia 2010
departed
Przygotowania do wyjazdu na majówkę wyglądają jak zwykle. Dobieram kolejne torby, by nasz dom i dobytek spakować do rozmiarów przenośnych. Pakuję wszystko na raz: kuchnię, łazienkę, spanie oraz gry i zabawy. Zerknąwszy na prognozę pogody dla Czech - doładowuję zestaw zimowy, chociaż bez sanek. By sprawy skomplikować jeszcze bardziej, zakręcam placek orzechowy mikserem i piekę w piekarniku. I jak zwykle czuję się jak w oku cyklonu, gdy siadam na moment, by to jeszcze tutaj napisać, a za trzy godziny wyjazd. Pakowanie zawsze trochę jak umieranie. Rozstawanie się z codziennym rytuałem, jakkolwiek monotonny i momentami nielubiany by nie był, zamiana porządku półek i szaf, przechwytywanie rzeczy z ich zwyczajnych orbit. I kompresja do rozmiarów torby podróżnej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz