wtorek, 20 kwietnia 2010

fiolet biskupi

Trudno w to uwierzyć, ale prowadzę zajęcia w trampkach. Gdyby ktoś mi o tym powiedział na początku roku akademickiego, zaśmiałabym się w głos. Obcasy zawsze ratują mój imidż profesjonalistki, gdy ubytki w znajomości słówek narażają na szwank mą nauczycielską reputację. Więc gdy kuśtykam w trampkach na ostry dyżur ortopedyczny, gdzie czas zatrzymał się z dniem zajęcia Breslau przez Rosjan, oswajam się z myślą, że na obcasy dziś po południu nie mam szans. No co tam, myszko, mówi mi pan, który bardziej pasuje do snopowiązałki niż maszynerii RTG, gdy każe mi usiąść na stole, co pamięta pewnie jeszcze Helgę i Hansa, i stopę położyć na porysowanej blaszce. Zapytuję, czy pokazać pesel, w nadziei, że powróci mi powaga odebrana przez trampki i przestanę być zwana myszką.
Wszystko jest dobrze,ze zdjęciem w garści ogłaszam chirurgowi; pani podważa moje kompetencje, nie dając mi dość do głosu. Palec nie jest fioletowy tylko siny, mówi, fiolet to taki bardziej biskupi. Chirurg jest równie uprzejmy jak dr House, ale absolutnie nikt nie dorówna pani, co mnie protokołuje w księdze. Brak tylko piany toczonej z ust jako widocznego objawu wścieklizny.
A wszystko jak zwykle z powodu pośpiechu. W pośpiechu bowiem rano, lecąc boso po skarpetki Skakanki, zahaczam stopą o łózko. Małe wydarzenie, a zmienia cały dzień. Po lekcjach w trampkach do dziewiątej wieczór, dokuśtykuję do domu i trampki ściągam. Palec jest jednak fioletowy, fioletem jak najbardziej biskupim.

1 komentarz:

  1. Bo, kochana, pani z piana jest profesjonalistką. To zawód taki sam jak pani na portierni w pobliskiej podstawówce lub pani w dziekanacie. Zakład, że one, i panie w rejestracji i UM wydz. edukacji, to normalnie muszą przejść test psychologiczny. Wyjdzie kandydatce, że lubi ludzi, i z pracy nici.

    OdpowiedzUsuń