Wiedzieliście o tym, ze pisanki puszczają bąki? No jasne, jak się je zrobi z wydmuszek. Wydmuszki więc, pozbawione wnętrzności na rzecz ciasta marki sernik, który przed trzema kwadransami zwęglił się w piekarniku, przeszły etap higienicznego mycia z puszczaniem bąków w roztworze wody z płynem do naczyń, a następnie zostały ubrane w obkurczające się pod wpływem wrzątku koszulki. Grzybek mało nie spadł z krzesła ze śmiechu, pisanki zaś w towarzystwie kokardek poszły na wielkanocne drzewko.
Obserwacje święconek napełniły mnie niejakim żalem, że w obchodach masowych niby w zakupach w hipermarkecie należy uczestniczyć. Zauważyłam, że święconki upodabniają się do swych właścicieli. I tak oto najbardziej wyfryzowane święconki, z serwetkami bardziej koronkowymi od ręcznie wykonanych stringów z Koniakowa, przyozdobione kurczaczkiem, który przysiadł na gałązce bukszpanu i zaraz zaśpiewa niczym słowik - należały do równie wyfryzowanych dam, z retuszem w postaci makijażu tak dokładnym, że nigdy się nie dowiemy, czym obdarzyła je natura. Są kosze, w które zapakowano zapasy tygodniowe pożywienia, oraz wersje mini-mini, jak moich na przykład pociech. Święconki są lustrowane wzrokiem, porównywane i pokazywane na widok publiczny, ale bywają i te wstydliwie kładzione na sam rąbek kościelnego obrusa. W drodze mija nas z koszyczkiem profesor Miodek i mówię Skakance, że to taki mądry pan, który nie musi chodzić do logopedy.
A ponieważ wciąż jeszcze czeka mnie walka z kuchennym żywiołem, wielce cieszy mnie ostatni z dzisiejszych zakupów - dwa rewolwery na wodę. W razie czego będę po prostu strzelać.
Żeby tylko się rewolwery przeciw Tobie nie obróciły, w poniedziałek na ten przykład (hmmm czy to poprawne miodkowo, znaczy, językowo?).
OdpowiedzUsuńRadosnego Świętowania!
Dziękujemy, Alu, za wniesienie rezurekcyjnego nastroju na blog (patrzę na porę;). Słyszałam o północy dzwony od Białych.
OdpowiedzUsuń