piątek, 30 kwietnia 2010

dzień pierwszy: horska chalupa

Przy pomocy panów świętujących koniec tygodnia przy czeskim piwie w wiejskim barze przewodnicy wycieczki ustalają, gdzie nasz adres docelowy. I po chwili już pukamy do drzwi chałupy. A następnie szczękając z zimna zębami pukamy trochę głośniej, niektórzy gwiżdżą, inni wołają, zaś George daje sygnały dźwiękowe klaksonem swego nowego krążownika, budząc śpiące dzieci. W środku bowiem zabarykadowali się ci spośród nas, którzy nie jechali na skróty, a więc Ala McB i Kolega Od Książki. Udaje nam się jednak oderwać ich od gry w warcaby i wtedy okazuje się, że:
1. temperatura w chalupie jest o 5 stopni niższa niż nocą na zewnątrz,
2. Ala ma psa wielkości świnki morskiej, który jest ścigany listem gończym właścicielki chalupy,
3. wszyscy się zmieścimy w pokojach,
4. nie wszyscy mają nawiew z kominka, jedynego potencjalnego źródła ciepła.
Całuję framugę pokoju z nawiewem, przebieram w piżamy śpiące dzieci, nie posiadam się z radości.

3 komentarze:

  1. Haaaalooo!!!
    Jakieś kaczki blogerskie!!!
    ALA NIE POSIADA PSA!!! ALA PSA LEDWO TOLERUJE!!! KREATURA JEST PSINĄ LATOROŚLI!!! ALA MA KOTA!!!!!!!!!! Toż to wiedzą pierwszaki, a nawet zerówkowicze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mandat za pieska zapłaciła Ala czy jej syn, bo nie pamiętam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Syn ma potrącane utrzymanie psa z kieszonkowego do 25 roku życia :-). Ala trzyma kasę, ale to nie znaczy, że Ala ma psa. Ala ma kota. Howgh.

    OdpowiedzUsuń