poniedziałek, 30 sierpnia 2010

panienka z okienka albo casting na jędzę

Pięć bloków w różnych formatach potrzebne jeszcze było i kredki bambino oraz akwarelki. Może jeszcze niełamiące się BIC-ki, kredki ołówkowe znaczy. Zamiast pójść do sklepikarza na ruchliwym skrzyżowaniu, biorę dzieci do sklepu wielkopowierzchniowego. I to jest dzisiejszy mój błąd numer jeden.

Zapowiadam wizytę jedynie w dziale "papier" i "odzież", i tak też czynimy. Dodam, że na nic więcej nie byłoby już siły. Znalezienie kredek bambino, schowanych pod obrazkami z najkoszmarniejszych kreskówek (dziś nawet Kubuś Puchatek wydaje mi się koszmarny), zajmuje nam godzinę i dwadzieścia minut. Znaczy generalnie jakieś są, ale te z dużym napisem Disney kosztują 30 zł. Blok mały techniczny - 4 złote. O reszcie nie wspomnę, a należy pamiętać, że nie jestem sknerą.

Więc jesteśmy w realu. Momentami myślę, że koszmarnym śnie, których ostatnio do wyboru do koloru (ostatnio na przykład Yola z piłą elektryczną - może po seansie Book of Eli - Yolu, pozdrawiam i wybacz!). Ale nie, niech czytelnicy dobrze zapamiętają markę niemieckiego krwiopijcy, który z rodzica zedrze ostatnie slipy.

Idę następnie odebrać bon za wydanie bajońskiej sumy na kredki i bloki, i mówię pani w okienku, że już zapłaciłam za bony w wywindowanych marżach na kredki. Tak to jest jak się wszystko zostawia na ostatnią chwilę - marszczy się z wyższością pani w okienku o wyglądzie utlenionego wyżła - ja wszystko kupiłam w czerwcu. W okienkach zawsze widać baby jagi, innych nie zatrudniają. Proszę o nazwisko, wychodzę i ogłaszam dzieciom, że teraz będę płakać.

3 komentarze:

  1. A do tego Ala wbije Ci nóż w plecy. Wredna Ala, mogła przestrzec. "Ostatnia chwila" w kwestii zakupów szkolnych to pierwszy tydzień sierpnia. Tornister zakupiony w lipcu za x - bez promocji!, w tym samym miejscu 10 sierpnia kosztował 1,4 x. Nie chcę sprawdzać ile kosztuje dziś. Prezenty na Gwiazdkę też kupuję najpóźniej w pierwszych dniach listopada, kiedy zdzierstwo odbywa się na czym innym. Te same gry i zabawki w promocji mikołajowej są o 30% droższe... Ale cóż, pierwszy rok szkolny trzeba przetrwać, potem jest się już starym wyjadaczem, zgrabnie poruszającym sie po szkolnych korytarzach. Dodam tylko perfidnie, że wydatki we wrześniu to też hardkor - ubezpieczenia, identyfikatory, składki, dodatkowe zajęcia itd itd. Trzymaj się. A zamiast płakać, kawa i czekolada :-)
    Co do pań z okienka - zawsze podejrzewałam, że one jak panie z dziekanatów, przechodza specjalne testy psychologiczne i dodatkowe szkolenia, jesli w trakcie pracy obniżą poziom i zaczną lubić ludzi. Equilibrium :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prezenty też kupuję w październiku, ale tu - w przypadku szkoły - chodzi o zbiorowy spisek na rodzica doby niżu demograficznego. To społeczne samobójstwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Edukacja upaństwowiona to w ogóle jest spisek. Do tego jeszcze koedukacja. Czasem czuję się ofiarą systemu. Serio.
    A złośliwie: czekaj, czekaj.... zaczną się zielone szkoły - to dopiero jest spisek, zamach i sabotaż!!! Ameryka czasem jest zdrowsza, tak przynajmniej w kwestii edukacji donosiła A. M. :-)

    OdpowiedzUsuń