piątek, 13 sierpnia 2010

rejs

Pierwszy mój rejs polega na tym, że trzymam w ręku jeden cienki sznurek i dbam o to, by mały żagielek z przodu nie furkotał na wietrze. Muszę znać komendy "prawy foka szot" i "lewy foka szot", ale zasadniczo wiatru prawie nie ma, łódka mimo to płynie, a ja zajmuję miejsce na dziobie, plecami do masztu. Kapitan Kijanu, na co dzień doktor nauk informatycznych, informuje mnie, że to miejsce dla klasy biznes, i staram się skupić na urodzie krajobrazu i nie myśleć, co słychać o reszty mojej rodziny na brzegu. Ala McB dba o ster, chociaż nikt nie widział żyroskopu, i wydaje mi się, że żeglarstwo to bułka z masłem - i dlaczego nigdy wcześniej nie miałam przyjemności spróbować.

W drugi mój rejs wyruszam z kapitanem Arturo, na co dzień programistą, i dostaję do rąk wszystkie sznurki oraz ster. Nie pomagają argumenty, że na pokładzie jest moje dziecko lat sześć i pół, oraz że przechyły łódki wywołują u mnie natychmiastową panikę. Arturo na łajbie nie mówi już po polsku, więc gdy ja rozpaczliwie pytam, co robić, odpowiada: odpadaj, wyostrzaj, wybieraj - i podobno nie są to inwektywy. Ostrzegam, że luz jest niewskazany, gdyż jako kompletnie nieopatentowany członek załogi mogę nas wszystkich wysłać do Wiecznej Toni, ale nie zmienia to pedagogii kapitana. Przez moment jest pięknie, żeglujemy motylkiem czy podobnym insektem, ponoć szybciej się nie da. W końcu, gdy brzeg wydaje się w zasięgu rzutu kamieniem, pociągam za coś - nie wiem sama, co - i bom (dolna belka grota - dużego żagla) przelatuje na drugą stronę łódki, w zasadzie wyrzucając z niej kapitana, który, uruchomiwszy nieznane dotąd umiejętności ekwilibrysty, pozostaje jednak na burcie. Skakanka płacze, a ja dowiaduję się, iż wykonałam zwrot przez rufę.

Gdy dopływamy do brzegu i opuszczamy żagiel, bom spada Skakance na głowę. Na szczęście żaden parlamentarzysta nie wnioskuje o odebranie mi praw rodzicielskich, ale zastanawiam się, kiedy nam się znów zamarzą wakacje pod żaglami. Arturo znowu mówi po polsku, z radością witam pod stopami ląd.

2 komentarze:

  1. Brawo!!!! Znaczy chrzest za Tobą!!! Proponuję spółkę: na wiosnę się opatentujemy i uniezależnimy od branży IT w zakresie żeglarstwa :-) :-) :-) Film z Arturo uprawiającym akrobatykę sportową jest gdzieś na YT??

    OdpowiedzUsuń