poniedziałek, 9 sierpnia 2010

zaginiona

Pyta mnie Autorka Wieczornego, jak ja się odnajduję po urlopie, i prawda jest taka, że wcale się nie odnajduję. Podejrzewam nawet, że podczas pobytu na urlopie musiałam się gdzieś zawieruszyć i wróciłam do domu bez siebie. Szukałam w torbie, w księgarni, lumpeksie, a nawet i w lodówce, gdzie ani śladu mleka do kawy. Jeszcze kilka wyjazdów wakacyjnych i będę musiała wywiesić ogłoszenia, czy ktoś mnie nie widział. Mam jeszcze taką nadzieję, że jak porządnie posprzątam chaos, ktory niepodzielnie zapanował pod naszym dachem, gdzieś się znajdę. Kanapę trzeba by odsunąć, może przejrzeć płyty i półeczkę ze skarpetkami z domieszką wszelkich innych części odzieży. W końcu wrzesień blisko, szkoda, bym nie zdążyła na rozpoczęcie roku i sezonu jesiennego.

A w międzyczasie, wyglądając za swoim powrotem z wakacji, urządzam sobie nowe poletko do obrabiania. Zapraszam tu. Kiedy mam na to czas? Kiedy inne kobiety piorą i sprzątają, dlatego u mnie nigdy nie ma Wersalu. Ale czymże jest Wersal w domu wobec krótkości żywota...

3 komentarze:

  1. Ja moim dzieciom przyklejam na plecy kartki z moim numerem telefonu.... Może powinnaś spróbować w wersji dla dorosłych... ;-);-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tylko czyj numer telefonu podać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Własny ;-)? Andy'ego? Szefa Szefów?
    Wersal jest aktualnie, o ile mi wiadomo, muzeum. Proponuję zmienić punkt odniesienia na bardziej przytulny :-)

    OdpowiedzUsuń