sobota, 28 sierpnia 2010
(po)wolna sobota
Po tylu weekendach tułaczki, nareszcie leniwa sobota w domu. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wielką radość sprawił mi deszcz i niska temperatura, ogłaszające całkowity zakaz wychodzenia z domu bez ważnego powodu. Przechadzam się więc w turbanie z ręcznika, ciesząc się, że ślady porządków i remanentów jeszcze wyglądają zza szyb kredensów i szaf bibliotecznych, i nic niespodzianie nie spada na głowę, nawet ściany mają jakiś przyjazny kolor i nie przeszkadza suszarka na pranie w centrum naszego salonu wielkości szatni klubu trzecioligowego. Cały dom wypełnia muzyka Markomanii i głos Niedźwieckiego, któremu nigdy nigdzie się nie spieszy. Dzieci układają mozaiki, boski Andy wraca z pomidorami i dopóki nie stwierdzimy, że musimy coś w trybie dokonanym dzisiaj ZROBIĆ - dzień będzie wolny jak wiatr za oknem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz