piątek, 27 sierpnia 2010

szyderczy uśmiech budżetówki

Pani uchyla okienko szkolnej portierni i uśmiecha się: co, Pani się spodziewa, że już będzie plan lekcji? Albo godzina rozpoczęcia roku szkolnego? Fakt, nie przypuszczałam że to sprawa opatrzona pieczęcią tajemnicy państwowej i może gdyby nie podawano tych danych do publicznej wiadomości, Niemcy nie zaatakowaliby Polski przed pierwszowrześniowym apelem. Dzień przed niech Pani przyjdzie, powinno już być wiadomo.

I tak to pracownik budżetu udziela mi pouczenia, iż instytucja zawsze będzie górą, od pierwszego oddechu mojego dziecka w jej murach. Że Instytucja ma gdzieś to, że jeśli się dziś nie umówię z uczennicą, która zamawia u mnie serię lekcji w przyszłym tygodniu, to nie zarobię i na ZUS zapłaci pensja Andy'ego.

Instytucja patrzy z politowaniem na fakt, że rodzic ma obowiązek utrzymania dzieci, bo jeśli nie, to mu je odbiorą w majestacie prawa. Instytucja również wypina się na to, że - według najnowszych doniesień biegłych - syn mój powinien, poza przedszkolem, mieć sześć godzin intensywnej pracy: na basenie, z logopedą, pedagogiem specjalnym i fizjoterapeutą. Instytucja śmieje się z faktu, że na to wszystko też trzeba będzie zarobić samemu, ponieważ czuwający nad nami NFZ obciął fundusze i starcza jedynie dla dzieci z ciężką niepełnosprawnością, a gdy Grzybek pójdzie ze wszystkimi swoimi deficytami za dwa lata do Instytucji, to Instytucja nie udzieli mu promocji do następnej klasy, bo nikt nie będzie uczył go pisać po lekcjach.

Ludzie, łączcie się ponad instytucjami.

3 komentarze:

  1. Instytucja wymaga jeszcze, żeby rodzice nie przeszkadzali w nauczaniu i indoktrynacji dzieci, co to wszystkie nasze (państwowe) są. Moja osiedlowa gałąź Instytucji oczekuje ode mnie, że będę WSPIERAĆ SZKOŁĘ W WYCHOWANIU DZIECKA. Napisano to na tablicy zaraz obok listy podręczników...Dla pewności sprawdziłam w komórce który mamy rok, bo poczułam się jakbym właśnie odczytała obwieszczenie o upaństwowieniu mojego osobistego dziecka.
    I nie zazdrość tu amerykańskim obywatelom...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dramat, dramat, a ja się cieszyłam, że dziecko się będzie ciekawych rzeczy uczyć. Czuję, że będę w galerii fotografii nielubianych rodziców w gabinecie dyrektora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie się uczyć!!! I się nauczy, jak szkoła jej nie będzie za bardzo przeszkadzać. Ja tam jestem zdania, że podstawówkę trzeba przetrwać jak wiatrówkę. Czasem rodzice przechodzą ją ciężej niż dzieci (wywiadówki, zebrania 3godzinne deliberujące nad kolorem zasłonek w klasie, zadania o pociągu mieście A....). Ale głowa do góry, nie jesteś sama (szkoła jak wiatrówka też jest zaraźliwa).

    OdpowiedzUsuń