W okolicach kostek ten chłód, który przypomina, że sztruksy nasiąkają wodą równie szybko jak dżinsy, i że ulewa to zmasowany atak z góry i z dołu, gdy ścieżki pomiędzy kałużami coraz węższe. I nieprawdopodobne tym bardziej wydaje się to wczorajsze słońce raz po raz zza chmur, podobnie jak sobotnie sianokosy na wsi. O krawędź laptopa opiera się biały bez od sąsiada z półpiętra; kwiatostan już przywiędły, ale ciągle jeszcze pachnie nieprzytomnie w M4 z wielkiej płyty.
Ciepłych weekendów w roku mamy tylko 16-18, wynika z moich obliczeń prowadzonych od kiedy śnieg stopniał, i tej wiosny zamierzam wykorzystać każdy jeden, każdy możliwy. To nic, że tydzień zaczyna się stosem prania i bałaganem; zakończyliśmy z boskim Andy'm definitywnie cykl zimowych weekendów gospodarczych. Bo czymże są czyste podłogi czy nawet niedzielny obiad z dwóch dań - przy cisie, co gałęzie nad samą ziemią układa w bajeczne esy floresy? Kiedyś z drzewami prowadziłam rozmowy, kiedyś drzewa mówiły własnym głosem, a ja mogłam godzinami stać i się w nie gapić, i zanim poszłam spać mówiłam dobranoc orzechowi, co rósł pod moją kamienicą. Dziś orzech spod kamienicy został ścięty, w kamienicy już nie mieszkam, a na gałęziach ruchome dekoracje w postaci dzieci. To naturalna, dobra odmiana. Nawet Grzybek, wykopawszy z Maliną dołek, próbuje swych sił na parterowym konarze.
I gdy czuję się taka stara na fali przemian, Bartek pożycza mi teleobiektyw i odkrywam, że wiele jeszcze w życiu nie widziałam. Bo to też takie niezwykłe spotkanie, wśród zabytkowego drzewostanu, znajomości praktykowanych głównie on-line, z Alą i Bratkami. I gdy Magda mi mówi, że czytuje, to biorę w garść odpowiedzialność za każde napisane słowo. Do jutra, do kiedy znowu zapomnę, że bywam czytana, i znowu mazać będę pamiętnikarskie szlaczki, w pustym pokoju, z bzem na laptopie.
A czy Ty kochana widziałas, jak pięknie i trafnie opisała Twój blog moja siostra? "Wywabia z duszy plamy z ironii".
OdpowiedzUsuńBuziaki
Zobaczyłam i buty mi spadły.
OdpowiedzUsuń