sobota, 29 maja 2010

nocny pociąg do lizbony

Pociąg rzuca i trzęsie, gdy odbywam swoją pierwszą podróż koleją żelazną od ośmiu - dziewięciu? - lat. Pozostawiam za sobą wieś; boski Andy dopiero co odwiózł mnie na stację i nadal tylko mnie gniecie ten widok Grzybka przycupniętego na ławeczce, co pyta: mogę jechać z tobą? Ale postanawiam przy pierwszej okazji zorganizować wyprawę koleją, w pierwszy niepracujący czwartek czerwca i sama ze sobą jestem umówiona. Jakby pomaga.

Darowaną mi od losu godzinę wykorzystuję na krótkie rozmowy telefoniczne, próbę znalezienia sygnału radiowego oraz czytanie "Nocnego pociągu do Lizbony", do rytmu stukotu kół. Nie poradziwszy sobie z niemieckim oryginałem podarowanym onegdaj przez Heike, tkwię w wersji angielskiej i nie ufając tłumaczowi, martwię się nieco, czy docieram do sedna, bowiem to tekst, w którym waży każde słowo.
Ale nocny pociąg pędzi prosto do Lizbony, potem senny tramwaj przez śródmieście; prysznic, perfumy, sukienka czarna orientalna nieco i Latorośl Ali McB dzwoni, że już są na moście, i Ala zajeżdża luksusową furą zabrać mnie dalej, dalej - do Lizbony.
A przecież ta wyprawa rodzi się w takich bólach, babski w planie wieczór w Lizbonie przechodzi kolejne fazy przepoczwarzenia, i na trzy wolne bilety w ostatniej chwili trudno Ali skompletować chętnych. Synek Borówki dostaje gorączki i już spodziewam się, że nie będzie jednak tańczenia na stole w tawernie. Ale w końcu, w składzie przypadkowym ale dobrym, lądujemy w Lizbonie.
Na koncercie Marizy we Wrocławiu, znaczy.
Sukienka orientalna puszcza w szwach, było do przewidzenia. A co tam.

2 komentarze:

  1. Mamo, przecież firma ci płaci za mycie samochodu-powiedział dziś Latorośl do Ali. Ale Ala nieświadoma, że to fura luksusowa, o luksusy nie dba...

    Poza tym, mimo przepoczwarzania składu, nie był on przypadkowy, tylko z planu B, planu C, planu D....

    Co do Merciera - mam w planach wyprawę do biblioteki, więc bedzie panel wymiany wrażeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo spacerowa narracja, dobrze się czyta przy Anie Mourze.

    OdpowiedzUsuń