piątek, 28 maja 2010

plastelinki

Gdybym była egzaminatorem w szkole teatralnej, też kazałabym kandydatom odegrać etiudę, w której byliby plasteliną. Przedstawienie bowiem Grzybka w przedszkolu, które wieńczy huczne obchody ku czci rodziców, ten temat właśnie podejmuje. Grzybek jest plasteliną niebieską, ale są i inne kolory. Plastelinki leżą w pudełku, lepią słońce i trawę, i deszczyk. Syn mój gra świetnie, przekonująco i radośnie; zagadnienie tremy jest mu zupełnie obce. Jestem dumna. I szkoda tylko, że jakiś szef z bogatego kraju telefonem z garów pomyj skutecznie zatrzymuje Boskiego Andy'ego w pracy i nie pozwala mu zdążyć na życiową rolę Grzybka. Bowiem pracownik korporacji, choćby i menedżer, czasami musi być plastelinkiem.

2 komentarze:

  1. Szef z bogatego kraju, zadowolony z siebie, że tak skutecznie zarządza zdalnie innymi, spędził wieczór z paczką czipsoów (i to będzie słodka zemsta Andy'ego, śmierć szefa na miażdżycę czy czego tam się od czipsów dostaje). Jadł te czipsy na kanapie w wiktoriańskie różyczki, ogladając made in Hollywood film familijny, w którym mały Rick cierpi z powodu odmowy przyjścia ojca na mecz bejsbola. Ojciec jednak, dajmy na to John, przeżywa oświecenie i nawrócenie i wpada na trybuny 2 minuty przed zdobyciem przez Ricka bramki, punktów czy co tam w bejsbolu jest do zdobycia. Jednak chrupanie czipsów zagłuszyło pracę trybików w głowie szefa, i nie dosłyszał on swego sumienia.
    Kurtyna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szef z bogatego kraju odczuwa głęboki głód władzy, niechby rzeczywiście przerzucił się na czipsy.

    OdpowiedzUsuń