środa, 12 maja 2010

krawiectwo lekkie

Mając świadomość, że opisywanie przyrody przy użyciu słów może mieć skutki siermiężne, koncentruję się na mojej nowej karierze szwaczki. Na razie ręcznej. Nadeszła bowiem wiekopomna chwila, skrupulatnie odkładana z dnia na dzień od kilku lat, dopełnienia drobnych napraw i krawieckich przeróbek.
Więc doszywam guziki - to zajęcie, które bardziej niż cokolwiek innego kojarzy mi się z brakiem zajęcia - oraz wymieniam zamek błyskawiczny w spodniach. Wymiana zamka powinna wybrzmieć w trybie niedokonanym, gdyż po półtorej godziny mierzenia i wszywania, jestem nadal w połowie drogi.
Grzybek obok seryjnie produkuje zaproszenia, rozsmarowując mój klej do decoupage'u okazjonalnie na stole i podłodze (oba sprzęty wyselekcjonowane po tygodniach obrad z boskim Andy'm, gdyśmy zasiedlali mieszkanie lat temu osiem; nic nie zostało z ich pierwotnego blasku). Z guzików robi koła wyścigówki na obrazku i efekt jest lepszy niż moje szycie. Przyklejanie guzików okazuje się bowiem znacznie bardziej efektywne i - efektowne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz