sobota, 15 maja 2010

wysokie temperatury

Boski Andy, kichając na leżąco, tłucze termometr rtęciowy.
Szczęśliwie bez rurki z rtęcią. Jedziemy z dziećmi na rowerach do apteki. Nowy termometr, elektroniczny, pokazuje, że Andy nie ma temperatury w ogóle żadnej i - jako osobliwy przypadek zera absolutnego - spędza resztę dnia horyzontalnie.

Zabieram zatem dzieci na festiwal wysokich temperatur przy Akademii Sztuk Jakże Pięknych. Przechodzę mimo stolików z wytworami własnymi studentów, kolczykami, wisiorkami oraz portretami koni. Jeden z moich bohaterów także tam studiował, ale dziś nie robi to już na mnie żadnego wrażenia. Mam nadzieję, że gdy studenci kiedyś będą szukać pomysłu na firmę, urealnienie przyjdzie im mniej boleśnie niż mnie.
Ulepiwszy z gliny to i owo, spotykamy Alę McB z dziatwą i robi się weselej. I jako ignorant w dziedzinie odlewnictwa i produkcji szkła, znajduję prawdziwą przyjemność w przechadzaniu się pomiędzy piecami w miłym towarzystwie. Przypominam sobie, że poza high tech mamy jeszcze high touch. Human touch.

A tutaj to i owo z gliny:

Grzybek zrobił grzybka wg własnego pomysłu.

Skakanka złotą kaczkę oraz ślimaka.


Mojemu ślimakowi odpadły rogi, anioł jakoś się trzyma. Jak my wszyscy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz