Wychodzę z poradni z orzeczeniem, które przyznaje Grzybkowi wszelkie godziny pracy pedagogicznej i psychomotorycznej, w związku z "nieharmonijnym rozwojem umysłowym" i mam ochotę się śmiać (mamy zatem basen), wrzeszczeć (Grzybek jest fantastycznym facetem, tego nie napisali) oraz płakać (teoretycznie mamy problem). Naprzeciwko poradni jest jednak sklep z tkaninami i resztkami i tam nabywam kupon pięknej wełnianej, pastelowej kraty (zobaczyć można tu). Na sukienkę, którą sobie na mojej latającej maszynie do szycia wykombinuję.
Kobieta bowiem robi zakupy tylko wtedy, gdy jest bardzo smutna lub bardzo szczęśliwa. A ponieważ nie mogę się zdecydować (patrz: akapit pierwszy), i stoję w rozkroku pomiędzy dwoma wskazaniami emocjonalnego cyrkla, kupuję profilaktycznie.
Teraz muszę się gdzieś dowiedzieć, jak się szyje sukienki, i to na podszewce.
Ty kupujesz materiały i dostajesz z nieba maszynę, ja biorę się za druty, by skończyć pończo które zaczęłam dla Mili w zeszłym sezonie... Niechybny to znak, że jesień za pasem. A i jeszcze Proszę Szefa w Niebie, by pomógł nam kupić bezpieczny samochód. Muszę w końcu się przemóc i zacząć jeździć. Ufam, że mnie wysłucha, jak Ciebie w kwestii maszyny... M.
OdpowiedzUsuńNo, to powinnaś zacząć już trenować, jeśli z autem pójdzie tam szybko jak z maszyną;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej wg wykroju z Burdy
OdpowiedzUsuńA Opalona umie chyba :-) Ja kiedyś od niej pozyczałam maszynę, dopóki sie nie dorobiłam własnej (Spełnia funkcję łapacza kurzu...) Może Opalona wspomoże :-)
OdpowiedzUsuńDrogie Panie, po wstępnych obliczeniach i rysunku technicznym klinów, myślę, że muszę wysłać s.o.s. po wskazówki do teściowej, która umie uszyć wszystko!
OdpowiedzUsuń