poniedziałek, 13 września 2010

majaki

Przewiduję, że podobnie będzie na emeryturze, na czas której odłożyłam już wiele planów, za to bardzo niewiele funduszy, niech mi ZUS wybaczy. Podejrzewam, że będę nadal mieć wizje i chęci, a dodatkowo jeszcze racjonowany obecnie "czas wolny", ale nie starczy sił.

Rozbiera mnie bowiem grypa i odczuwam ogromne rozżalenie, nie tylko faktem, że trudno odnaleźć kawałek mięśnia, który by nie bolał. Z żalem myślę o tłumaczeniu, na które zlecenie chyba przyszło, choć nie wiem na pewno, w głowie wiruje mi Skakanka kaszląca w trybie odtwarzania ciągłego, kariera pisarska Erica-Emmanuela Schmitta, przeczytana gdzieś w prasie, paczka chusteczek, które ktoś musiałby kupić i dostarczyć, sukienka w kratę, która gotowa będzie na wiosnę jak nic, oraz dalsza lista dużych i małych obowiązków, niespełnionych zamierzeń oraz zbyt śmiałych planów.

Dopijam ciecz musującą, która uśmierzy wszystko (ciekawe, czy poradzi sobie również z powyższym spisem) i wypuściwszy z dłoni listę wszystkich "must do", zapadam się w poduszkę - przynajmniej na czas projekcji bajki dla dzieci. Niech żyje Pixar.

4 komentarze:

  1. Niech żyje grypa, zmuszająca matki do odpoczynku! Korzystaj póki wirusy łaskawe.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tej chwili czas, gdy byłam zdrowa, wydaje mi się sielanką, której nie doceniałam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja chyba się zaraziłam od Ciebie. Idę łyknąć fervexika i w kimono. A relacja kulinarna znów musi poczekać.... sorki :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje, że to stan przejściowy.

    OdpowiedzUsuń