Przygotowanie domu na przyjęcie gości zawsze uświadamia mi zawsze, że nie mieszkamy w pałacu za siódmą górą. Bo innym okiem patrzę na górnopłuk w toalecie, na wannę, z której emalia odeszła w siną dal, gdy potraktowałam ją wyjątkowo żrącym specyfikiem do mycia wc, chcąc zrobić jej mały lifting.
Przymierzanie odzieży przed wizytą gości uświadamia mi z kolei, że nie jestem królewną zza siódmej rzeki, i to nie nawet z choćby jakiejś zubożałej dynastii. Powinnam w końcu podjąć jakąś dietę, ale mam typowo polskie umiłowanie wolności: wolny zawód, wolna dieta, kawa na śniadanie i baton zamiast obiadu - jeśli nie co dzień, to wystarczająco często, by lustro powoli zamieniało się w ścianę płaczu.
Nie chciałabym Ci zepsuć humoru, ale ta wolna dieta została opatentowana przez Bridget Jones....
OdpowiedzUsuńCzuję, że i moim losem wkrótce wyszczuplające reformy do kostek.
OdpowiedzUsuńE tam, Ty masz klasę i nawet takie reformy -teoretyczne!- Ci nie zaszkodzą. Bridget nawet w fikusnej bieliźnie i rozmiarze 34 Ci nie podskoczy :-)
OdpowiedzUsuń