poniedziałek, 27 września 2010

skansen

Przygotowanie domu na przyjęcie gości zawsze uświadamia mi zawsze, że nie mieszkamy w pałacu za siódmą górą. Bo innym okiem patrzę na górnopłuk w toalecie, na wannę, z której emalia odeszła w siną dal, gdy potraktowałam ją wyjątkowo żrącym specyfikiem do mycia wc, chcąc zrobić jej mały lifting.

Przymierzanie odzieży przed wizytą gości uświadamia mi z kolei, że nie jestem królewną zza siódmej rzeki, i to nie nawet z choćby jakiejś zubożałej dynastii. Powinnam w końcu podjąć jakąś dietę, ale mam typowo polskie umiłowanie wolności: wolny zawód, wolna dieta, kawa na śniadanie i baton zamiast obiadu - jeśli nie co dzień, to wystarczająco często, by lustro powoli zamieniało się w ścianę płaczu.

3 komentarze:

  1. Nie chciałabym Ci zepsuć humoru, ale ta wolna dieta została opatentowana przez Bridget Jones....

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję, że i moim losem wkrótce wyszczuplające reformy do kostek.

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam, Ty masz klasę i nawet takie reformy -teoretyczne!- Ci nie zaszkodzą. Bridget nawet w fikusnej bieliźnie i rozmiarze 34 Ci nie podskoczy :-)

    OdpowiedzUsuń