I niestety, trzeba przyznać, że nie wpadłabym nigdy na to, że można grać cokolwiek z kimkolwiek po dwudziestym piątym roku życia. Jednym słowem, pod względem znajomości gier i praktykowania tej dziedziny życia, bylibyśmy kompletnymi troglodytami, którzy w jaskini może tylko czytaliby książki lub próbowali je nieudolnie pisać. Zasługi naszej paczki są w tym zakresie nie do przecenienia. Jaka tylko wielka szkoda, że mieszkając w jednej wielkiej aglomeracji, możemy się spotykać na graniu jedynie poza miastem. I ciągle za rzadko.
poniedziałek, 9 maja 2011
dixit
Tylko raz podczas wyjazdu do Vysokiej Lipy udało mi się uczestniczyć w rozgrywce*, ale nie mogłabym przemilczeć odkrycia. Karty wyglądają nieco niuejdżowsko, ale spokojna głowa, to nie tarot i nie spotkania z piątą fazą podświadomości. Zwykła/niezwykła gra w skojarzenia, w którą grano wieczorami w ośmiu zespołach 2-3 osobowych - z racji ilości osób (podkreślę: dorosłych) chętnych do udziału. Tym ciekawiej, bo szanse na to, że trzem osobom hasło i obraz skojarzy się podobnie są chyba takie sobie. A kart całe mnóstwo; w ramach uprawianej ostatnio na cześć majówki biblii pauperum (niech mi Czytelnicy wybaczą) demonstruję tylko kilka:
I niestety, trzeba przyznać, że nie wpadłabym nigdy na to, że można grać cokolwiek z kimkolwiek po dwudziestym piątym roku życia. Jednym słowem, pod względem znajomości gier i praktykowania tej dziedziny życia, bylibyśmy kompletnymi troglodytami, którzy w jaskini może tylko czytaliby książki lub próbowali je nieudolnie pisać. Zasługi naszej paczki są w tym zakresie nie do przecenienia. Jaka tylko wielka szkoda, że mieszkając w jednej wielkiej aglomeracji, możemy się spotykać na graniu jedynie poza miastem. I ciągle za rzadko.
*dodam nieskromnie, że nasz zespół wygrał
I niestety, trzeba przyznać, że nie wpadłabym nigdy na to, że można grać cokolwiek z kimkolwiek po dwudziestym piątym roku życia. Jednym słowem, pod względem znajomości gier i praktykowania tej dziedziny życia, bylibyśmy kompletnymi troglodytami, którzy w jaskini może tylko czytaliby książki lub próbowali je nieudolnie pisać. Zasługi naszej paczki są w tym zakresie nie do przecenienia. Jaka tylko wielka szkoda, że mieszkając w jednej wielkiej aglomeracji, możemy się spotykać na graniu jedynie poza miastem. I ciągle za rzadko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
@ostatnie zdanie: To by można zmienić!
OdpowiedzUsuńTak, w tym krótkim okresie, kiedy dzieci będą na tule duże, żeby nie podpalić mieszkania pod nieobecność rodziców, ale nie aż tak dorosłe, by zrobić imprezkę z huśtaniem z próbowaniem beaujolais, jak starzy wyjdą. Względnie jeszcze cała złota jesień pozostanie nam na gry planszowe, żeby nas tylko Alzheimer nie ubiegł:)
OdpowiedzUsuńO nie, mozna podzielic graczy: do 15 r. ż Carcasonne, Jenga czy jakis Camelot, czy Rounebound, powyzej cokolwiek, Abalone chocby! I będa wilki syte, owce całe (to tez gra ;-))
OdpowiedzUsuńpozostaje grono 0-5 lat:)
OdpowiedzUsuń