wtorek, 17 maja 2011

psychodrama

Zostałam bohaterem na miarę Beowulfa, o którym z zapartym tchem czytałam kiedyś, absolutnie niezrozumiałą staroangielszczyzną. Nie, żebym także stanęła w szranki ze smokiem, ale mimo to syn powtarza tę historię od wczoraj wszystkim. Również gdy boski Andy wraca z korporacyjnego meczu (wynik 20:2, można zgadywać, dla kogo), Grzybek w pidżamie i skarpetach ogłasza, że musi coś powiedzieć tacie, idzie do łazienki i opowiada: Mama na niego nakrzyczała: proszę jej nie szarpać i nie krzyczeć.

Wypadki zrelacjonowane boskiemu Andy'emu przez Grzybka miały miejsce wcześniej tego dnia, pod biblioteką miejską. Pewnie byliśmy świadkami zwykłej awantury wyniesionej poza domowe zacisze: ona, młoda, płakała dramatycznie, a on, młody, wrzeszczał na nią i szarpał, że ma nie płakać (jak wiemy, to najlepszy sposób, by kogoś uspokoić). Więc podeszłam z dziećmi i udzieliłam on-emu pouczenia (łatwo się domyślić, że spotkało się z niezwykle ciepłym przyjęciem ze strony on-ego). On-y nadal zachowywał się jak dwulatek, więc pouczyłam ponownie, wraz z pogadanką o byciu prawdziwym mężczyzną. Ona chlipała nadal, i tak się oddalili ulicą.

Uczucia moje pozostały jeszcze przez chwilę wzburzone i niezwykle mieszane. W końcu, czy ja aż tak naiwna i głupia głupia jestem, by podejmować uliczne interwencje i trwać przy swojej obsesji chronienia słabszych oraz przywracania "sprawiedliwego świata", którego przez tysiące lat na globie nie widziano? Jeśli jednak chodzi o dzieci, zostałam ich numerem jeden. No, może ex-equo z tatą piłkarzem.

3 komentarze:

  1. Trochę się pogubiłam w obsadzie psychodramy, ale ja się ostatnio łatwo gubię...

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłam szyk zdań oraz usunęłam łacińskie słowa ("in medias res"), opisujące zaczęcie eposu od środka zdarzeń (taka cecha gatunkowa). Jak widać w przypadku niniejszego posta, zaczęcie historii od środka rzuciło cień podejrzenia na to, kto kogo szarpał i krzyczał;) Więcej prób napisania czegokolwiek a la Beouwulf czy Mahabharata - NIE BĘDZIE, obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ Kochana, komu jak komu, ani łacina ani sanskryt mi nie przeszkadzały. Pogubiłam się bardziej w wieku bohaterów, nie widzac czy napominałas dzieci czy dorosłych jak dzieci.
    Pójdę się poszukac, może jestem w kuchni.

    OdpowiedzUsuń