piątek, 20 maja 2011

koniec świata

Piekę ciasto, jak zawsze w stresie. To ciasto typu placek, a czego tam w środku nie będzie! Żurawina, konfitura z wiśni, malin, brzoskwini. Z kilograma ciasta zagniatam, bo szykują się długie obchody.

Za oknem na sygnale jedzie straż pożarna, pali się trawa w wiejskiej zagrodzie usytuowanej pod naszym blokiem w centrum miasta. Na Liście Przebojów Trójki Marek Niedźwiecki zapowiada na jutro koniec świata i jakoś nastrój schyłkowy mi się udziela. Jutro wyjazd, gdzie czeka mnie kilka rzeczy, których nie lubię, a jedną z nich jest granie publicznie na gitarze. Co z tego, że gitara marki Gibson, jeśli wirtuoz kiepski i spanikowany. Potem zaś gościa się spodziewamy, zaprzyjaźnionego, ale trzeba będzie używać języka okupanta, który zardzewiał jak niewybuchy co jakiś czas odsłaniane w Breslau na okazję głębokich wykopów pod inwestycje.

Więc piekę. Potem będę sprzątać. Potem zaś, jak dzieci twardo zasną, zacznę grać na gitarze. Przydałby się ktoś w zastępstwie, dajmy na to Doctor House, który ostatnio wydal płytę. Nota bene, udało mi się ją  wygrać w konkursie u Wiśni. Dobrego weekendu wszystkim!

3 komentarze:

  1. ciekawe, czy na moj przyjazd jakis placek sie upiecze?.................. :P
    Brat Blizniak

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, z rozpędu przeczytałam, że wygrałaś samego doktora :-).
    Ja nie mam czasu na koniec świata, chyba się spóźnię.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Brat Bliźniak: musisz powiedzieć, co byś chciał:)
    @Stone Cherry: jeszcze raz dzięki za urozmaicanie życia konkursami!

    OdpowiedzUsuń