Nogi wsuwam w kapcie frotowe, dla gości. Odrobina luksusu po trzech godzinach spędzonych w aucie, a przecież tylko dowieźć Grzybka na urodziny do centrum handlowego i wrócić. Absurd stania w korku sprawia, że powoli wszystko mi jedno i mam wrażenie, że nastrój taki udziela się wszystkim stojącym. Tych z bocznych uliczek wpuszczamy, blokujemy skrzyżowanie potem, gdy osiem aut próbuje się zmieścić z trzech pasów w jeden, i tylko jakiś nieoswojony jeszcze z sytuacją desperat trąbi. Nawet nie patrzę w lusterko, kto.
I myślę, nie tak miało być. Nie dorastał człowiek do tego: chodzenia po korytarzach między wystawami, z których ceny strzelają w niego serią z ckmu. I nie do tankowania paliw w znowu pusty bak, wypełniania PITa i terminowego wpłacania składki ZUS. Miały być obiady czwartkowe, przyjaźń i bycie sobą. Miało być stowarzyszenie umarłych poetów, jest garnek zostawiony na gazie, którego boję się po tych trzech godzinach podgrzewania dotknąć. Nie dotykam, przyglądam się tylko. Sól taka biała, pewnie już w formie tlenku, choć na pewno nie udało mi się odkryć żadnego drogocennego materiału na kadłuby samolotów.
Jak garnkowi, wielu rzeczom wolałabym się tylko przyglądać, z marginesu strony.
Kochana, popatrz nie na osad w szklance, tylko na to, że była do połowy pełna, ż eten osad z czegoś jest. Ze to stowarzyszenie zywych nadwrazliwych, i jakiez nasze szczęście, ze się odnaleźliśmy, jesli nie na co dzien, to przynajmniej ze swiadomoscia, ze potencjalnie, jakby co, dzieli nas tylko pare korkow, a komorki działają. Życia nie ma gdzie indziej, nie mialo byc inaczej. Jest najlepiej jakby mogło, just here, just now. Bo wsiądę w auto i pojade do ciebie, ustawic cie do pionu! o tej porze korka byc nie powinno...
OdpowiedzUsuńTo ja teraz będę się zastanawiać, po czym jest ten osad w szklance, bo mi nic nie przychodzi do głowy. Dziś w korku w drodze na Glinianą;)
OdpowiedzUsuń