środa, 16 listopada 2011

ale to dobrze, bo*

Skakanka od rana haftuje. Nie chodzi jednakże o te znane z wieków kształcenia panien zajęcia z igłą i kordonkiem.

Choćbym nawet chciała wyrazić żal z powodu inauguracji sezonu wirusowego, nie mogę. Układ odpornościowy Skakanki powalczy. Ona sama dzielna jak żołnierz, nie wypuszcza wiadra z rąk. Na szczęście nie zastało nas tym razem w nocy, jak było zwyczajem poprzednich sezonów, więc nie ma konieczności prania kołder.

Zajęcia u mnie i na mieście odwołuję, i chyba nikt nie rozpacza. Skakanka cieszy się na dzień zajęć własnych, origami, klocków i książek. Ja w końcu będę mieć te kilka godzin nieprzerwanie pod rząd, by zmierzyć się z fundamentami palowymi i zawiłością stylu autorów.

Wychodzi, że w tym układzie życie zawodowe pozbawione konieczności jeżdżenia koleją - jednak bardziej skrojone do potrzeb. I pozdrawiam Agę z grupy roboczej działań na rzecz małżeństw i rodzin, która od wczoraj również - kobieco i z wdziękiem - haftuje.

*taka metoda wychowywania dialogu wewnętrznego przeciw defetyzmowi i narzekaniu

2 komentarze: